Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
carietta
Dołączył: 01 Lis 2010 Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podlasie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:51, 07 Lis 2010 Temat postu: 4 dni |
|
|
Smutno tutaj w yuri, więc na pierwszy ogień wrzucam swój pierwszy tekst, który był moim totalnym debiutem na forach. XD
Gdy powstawał, podchodziłam do niego bardzo uczuciowo, a teraz tak raczej... technicznie. 'Wspomnieniowo'.
~*~
Autor: carietta
Tytuł: 4 dni
Beta: Heidi
Rating: Light
Dedykowane Marcie. Pomimo wszystko.
DZIEŃ PIERWSZY.
Przyjście wcześniej nie było jednak zbyt dobrym pomysłem. Nerwowo przechadzałam się po peronie, co chwila spoglądając na zegarek. Słońce grzało niemiłosiernie i czułam, że moja najlepsza bluzka lepi mi się do pleców, a na czole zbierają się kropelki potu. Po prostu świetnie. Zignorowałam powłóczyste spojrzenia grzebiącego w śmietniku menela i opadłam na najbliższą ławkę. Starając się opanować drżenie nóg, powtarzałam sobie, że wcale nie żałuję, że nie zabrałam ze sobą kogoś do towarzystwa. Wszystko będzie dobrze. Przecież Marta nie może być zboczeńcem podszywającym się pod dziewczynę, nie?
Po 15 minutach z głośników rozległ się głos miłej pani, informujący, że pociąg, na który czekam, za kilka minut pojawi się na peronie. Wzięłam głęboki oddech i wstałam, starając się nadać mojej twarzy miły i zrelaksowany wygląd. Miałam ogromną nadzieję, że nie przypomina to jakiegoś skurczu.
Po chwili cała maszyneria wtoczyła się na peron i wyrzuciła z siebie tłum podróżnych. Serce miałam gdzieś w gardle i nerwowo rozglądałam się w poszukiwaniu dziewczyny, którą do tej pory widziałam tylko na zdjęciach. O mało nie krzyknęłam, gdy poczułam lekkie klepnięcie w plecy. Odwróciłam się szybko i zanim moje nerwy zdążyły dojść do siebie, zostałam przyciągnięta do niedźwiedziego uścisku.
- Cześć! – Ciepły oddech połaskotał moją szyję. – Jak miło w końcu zobaczyć cię na żywo!
- C-ciebie też.
Marta pocałowała mój policzek i wyprostowała się, więc mogłam dokładnie się jej przyjrzeć. Miała gęste, brązowe włosy opadające lekko na plecy, zadarty nosek, wyraziste kości policzkowe, pełne usta i niebieskie oczy, które błyszczały z rozbawienia w sposób niebezpiecznie kojarzący mi się z Dumbledore’m. Potrząsnęłam głową i skierowałam wzrok niżej. Smukła szyja, okrągłe piersi, wcięcie w talii i długie nogi. Wysoka, zgrabna i urocza. Tak, to moja Marta.
- Podoba ci się to, co widzisz?
Zarumieniłam się wściekle i odchrząknęłam cicho.
- Widzę, że nosisz mój naszyjnik – powiedziałam, wskazując na jej szyję, gdzie błyszczał łańcuszek, który wysłałam jej na ostatnie urodziny.
Uśmiechnęła się lekko, a ja jeszcze bardziej się zarumieniłam. Przestań zachowywać się jak zauroczona trzynastolatka, warknęłam na siebie w myślach.
- Pewnie jesteś zmęczona podróżą. Niedaleko jest hotel, w którym możesz wynająć pokój. – Starając się brzmieć pewnie, machnęłam ręką w nieokreślonym kierunku. – Idziemy?
- Prowadź. – Chwyciła swoją torbę, patrząc na mnie wyczekująco.
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie, mając nadzieję, że przez te 4 dni, nie zrobię z siebie kompletnej idiotki.
**
- No cóż – wymruczała, rozglądając się wokoło. – Nie jest najcudowniej, ale czego można się spodziewać za 30 złoty na noc.
- Przynajmniej masz własną łazienkę – powiedziałam, przypominając sobie, że mijaliśmy jedną na korytarzu.
Spojrzała na mnie i znowu pomyślałam o albusowych iskierkach. Dobrze, że nie ma przy sobie dropsów cytrynowych. Parsknęłam cicho i widząc jej zdziwioną minę szybko oznajmiłam:
- To może idź weź prysznic, a ja tu poczekam. Później możemy iść do kina. Albo jutro jak wolisz. W ogóle to wszystko zależy, na co masz ochotę. Bo możemy iść na zwykły spacer, albo do kawiarni… - zakończyłam żałośnie, zdając sobie sprawę, że zaczynam paplać. Mój plan o niezachowywaniu się jak trzynastolatka, radośnie pomachał mi na pożegnanie.
- Kino brzmi nieźle. – Marta chwyciła ręcznik i kosmetyczkę – daj mi chwilkę.
Gdy drzwi się zamknęły, opadłam na łóżko. Po chwili usłyszałam szum wody i w myślach zaczęłam powtarzać już wcześniej przygotowany plan. Dzisiaj kino i może jakaś pizza. Jutro zabiorę ją na wycieczkę po Białymstoku, a wieczorem skoczymy do jakiegoś klubu. Trzeciego dnia chciałam zabrać ją do siebie do domu i pokazać moje rodzinne miasto. Chociaż tutaj nie byłam tego taka pewna. Zwłaszcza miny mojej babci. No a za cztery dni Marta wyjeżdżała do siebie. Westchnęłam ciężko. Nie było tu zbyt wielu rozrywek, którymi mogłam ją zaciekawić. Miałam tylko nadzieję, że moja osoba zapewni jej wystarczającą ilość endorfin, żeby się nie nudzić.
- Kasiu – usłyszałam zza zamkniętych drzwi. – Podałabyś mi jakieś czyste ubranie? Weź z mojej torby.
- Jasne – odkrzyknęłam. – Momencik.
Uklękłam na ziemi i otworzyłam jej torbę. Nie mając zbyt wielkiej wprawy w dobiorze ubrań, chwyciłam dżinsy i najbliższą bluzkę. Po otwarciu drzwi łazienki wielka chmura pary uderzyła w moją twarz. Weszłam do środka, położyłam ubranie na półce obok umywalki i odwróciłam się do wyjścia. Tę samą chwilę wybrała Marta na wyjście spod prysznica. Zatrzymałam się, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Kropelki wody spływały po jej nagim ciele, a ja czułam, że zasycha mi w ustach.
- Przepraszam – pisnęłam. – Już mnie tu nie ma.
Marta chwyciła ręcznik i owinęła się o nim. Kiedy przechodziłam obok, delikatnie dotknęła mojego policzka, zostawiając na nim mokry ślad. Cicho zamknęłam za sobą drzwi. W tamtej chwili myślałam, że rzeczywistość jest o wiele cudowniejsza niż wszystkie zdjęcia z Internetu.
**
Starałam się skupić na akcji filmu, ale o wiele bardziej pochłaniało mnie ciepło bijące od osoby siedzącej obok mnie. Zacisnęłam dłonie na pustym kubku po coli, powstrzymując ich drżenie.
Naprawdę - skarciłam się w myślach - zachowujesz się jak napalony szczeniak. Ale minęło już tyle czasu - pisnął jakiś głosik. No i co z tego - odparłam, mentalnie wywracając oczami. - To nie daje mi prawa, żeby tak się zachowywać. Ale to 20-letnia, śliczna kobieta, która ci się cholernie podoba - znowu pisnął głosik - dlaczego masz ignorować taką szansę? Umilkłam, szukając argumentów, które mogłabym przytoczyć, ale irytujący głosik pisnął znowu - zamknij się i po prostu ją pocałuj.
Jak na zawołanie moja wyobraźnia podsunęła mi scenę, w której udaję, że się przeciągam. Niby przez przypadek moja ręka ląduje na karku Marty, która spogląda na mnie zdziwiona, a ja szczerze się głupio, udając, że nie mam pojęcia, o co chodzi.
Zakryłam twarz dłońmi, czekając, aż irytujący głosik znowu się odezwie i każe mi to zrobić. Nagle poczułam lekkie szturchnięcie, więc odwróciłam się w stronę mojej towarzyszki. Nachylała się ku mnie i coś szeptała.
- Co mówiłaś?
- Pytałam, czy wszystko w porządku.
Spojrzałam na jej twarz tak blisko mojej. Zerknęłam na usta, ale nie widziałam ich wyraźnie w ciemnym kącie, w którym siedziałyśmy.
- Kasia?
Pieprzyć to. Nachyliłam się i lekko musnęłam jej wargi swoimi. Zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć wyrazu jej twarzy. Po chwili to ona całowała mnie. Zamruczałam cicho obejmując jej twarz, a pusty kubek potoczył się pod siedzenie. Do dziś nie mam bladego pojęcia, o czym był ten film.
**
- A pamiętasz jak rozmawiałyśmy pijane przez skype’a?
- Kiedy chciałam zrobić ci striptiz i w połowie do pokoju wpadł mój wujek? Taaak… Nigdy nie zapomnę jego miny, kiedy wylądowałam pod jego nogami w samym staniku i spodniach.
Marta zaśmiała się głośno, popijając swój napój. Ja leniwie przesuwałam kawałek pizzy po talerzu czując się cholernie szczęśliwa.
- Cieszę się, że udało ci się przyjechać – powiedziałam. – Mam nadzieję, że ci się tu spodoba.
- Jak na razie jest bardzo fajnie – uśmiechnęła się w sposób, który automatycznie przywołał rumieńce na moje policzki. – Wyglądasz uroczo z tymi kolorkami.
Wywróciłam oczami i wytarłam usta chusteczką. Spojrzałam na zegarek i rozszerzyłam ze zdziwienia oczy.
- Kurde, za godzinę mam ostatni autobus. Musimy się pomału zbierać.
Marta wstała i wyciągnęła swój portfel.
- Nie kłopocz się. Ja zapłacę – powiedziałam, wyciągając pieniądze i przywołując kelnerkę. – Coś nie tak?
- Nie, nie. Skąd. Moja ty bohaterko.
Spojrzałam na nią z ukosa, widząc jak chichocze pod nosem. Po chwili sama parsknęłam śmiechem. Kelnerka spoglądała na nas zdziwiona, gdy, śmiejąc się już głośno, wzięłam Martę pod ramię i pociągnęłam w stronę wyjścia.
DZIEŃ DRUGI
- Co tam masz? – przywitała mnie pytaniem, kiedy weszłam do jej pokoju.
- Parę ciuchów na zmianę.
- Ciuchów?
- No. Wiesz, takie szmatki, które się nosi – wyszczerzyłam się do niej. – Wieczorem mam zamiar porwać cię do klubu, a nie opłaca mi się wracać do domu, żeby się przebierać, więc wzięłam ze sobą na zmianę.
Zamrugała, podchodząc bliżej.
- A gdzie masz zamiar później spać?
- To już ustalone – zarumieniłam się lekko. – Wynajęłam sobie pokój na dzisiaj.
Jej mina skojarzyła mi się z kotem, który upolował soczystą mysz. Podeszła do mnie i pchnęła na łóżko, wdrapując się na nie. Usiadła na moich biodrach i pogładziła swoją brodę, udając zamyślenie.
- Brzmi obiecująco. – Nachyliła się nade mną i polizała moją szyję. – A przed klubem? Masz jakieś plany?
- Taak – sapnęłam. – Spacer po mieście i chciałabym ci pokazać…
Zamknęła moje usta pocałunkiem. Ostatnią myślą, która przeleciała mi przez głowę, było to, że jej usta mają posmak cytryny.
**
Szłyśmy ulicą, rozmawiając i śmiejąc się głośno, kiedy nagle Marta zapytała:
- Ej, czy to prawda co mówiłaś mi o publicznym całowaniu?
- Co masz na myśli?
- No wiesz, to, że nigdy nie całowałaś się publicznie.
Instynktownie wiedziałam, że jakkolwiek bym nie odpowiedziała, wszystko skończy się źle.
- Tak, to prawda.
Marta uśmiechnęła się wyrozumiale i zmieniła temat. Odetchnęłam z ulgą, mając nadzieję, że na tym się skończy. Rozmawiając o naszych znajomych, doszłyśmy do przejścia dla pieszych. Kłębił się tam spory tłumek ludzi, bo światło nie chciało zmienić się na zielone. Splotłyśmy nasze palce, a Marta pociągnęła mnie w sam środek zbiorowiska. Wylądowałam obok jakiejś staruszki, a ta obrzuciła mnie obojętnym spojrzeniem. Właśnie spoglądałam w stronę wielkiej reklamy, gdy poczułam lekki dotyk na brodzie. Moja przyjaciółka odwróciła moją głowę i obdarowała głośnym i dość widowiskowym pocałunkiem. Usłyszałam, jak ktoś z tyłu jęknął głośno. Oderwałam się od niej, starając się złapać oddech, podczas gdy jej oczy znowu miotały te radosne iskierki.
- Zielone – wymruczała i ruszyła na drugą stronę, zostawiając zarówno mnie, jak i kilku innych osób, stojących w osłupieniu.
Posłałam wyglądającej na bliską wylewu staruszce blady uśmiech i pobiegłam za nią.
**
Muzyka była głośna. Za głośna. Całe to otoczenie uświadamiało mi, dlaczego tak bardzo nie cierpię chodzić na dyskoteki. Sączyłam swoje piwo, obserwując jak Marta wygina się na parkiecie. Ona przynajmniej potrafi tańczyć - pomyślałam gorzko. A ty mogłabyś się ruszyć i do niej dołączyć - powiedział głosik. Skrzywiłam się, dopijając piwo i zamawiając kolejne. Tęskniłam za tobą - mruknęłam do niego. Ja za tobą nie bardzo – odpowiedział. - Rusz się lepiej, bo ktoś ci ją odbije! Parsknęłam śmiechem. A kto mógłby mi ją odbić? - zapytałam, biorąc swoją szklankę i odwracając się, by jeszcze raz na nią spojrzeć. Szklanka zastygła w połowie drogi. Jakiś napakowany koleś podszedł do niej, kładąc ręce na jej biodrach i ruszając się w rytm muzyki. No i masz - pisnął mój przyjaciel.
Mogłam przysiąc, że ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.
Nie wypuszczając piwa z rąk, ruszyłam w ich kierunku. Gdy tylko mnie zobaczyła, rzuciła się w moją stronę. Posłała mi pełen zdenerwowania uśmiech.
- O dobrze, masz coś do picia. – Pociągnęła solidny łyk alkoholu i ocierając usta powiedziała: – Boże, zabierz mnie od niego. Jest okropny. Już trzy razy zdążył nadepnąć mi na stopy. I ma na sobie dres.
Zaśmiałam się, widząc temat naszej rozmowy. Podszedł do nas i wlepił we mnie zimne spojrzenie. Odchrząknęłam więc i starając się przekrzyczeć muzykę, oznajmiłam mu:
- Pan wybaczy, ale muszę porwać moją dziewczynę na kilka chwil. Nie tańczyłam z nią jeszcze dzisiaj.
Nie czekając na odpowiedź, pociągnęłam Martę na drugi koniec sali i pchnęłam na ścianę. Objęłam ją i pocałowałam mocno, pozbywając się całego mojego zdenerwowania jednocześnie starając się zachować piwo w szklance. Kiedy w końcu ją puściłam, zaśmiała się szczęśliwa i wróciła na parkiet. Wcisnęłam naczynie w czyjeś ręce i ruszyłam za nią. Szczęśliwy głosik dołączył chwilę później.
DZIEŃ TRZECI
- Babciu, to jest Marta. Moja koleżanka – zaakcentowałam mocniej ostatnie słowo. - Nocuje dzisiaj u mnie.
Staruszka przyglądała się jej spod zmrużonych powiek. Dziewczyna dzielnie wytrzymała spojrzenie, nawet nie mrugając. Odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że wczorajsza noc przyniesie ze sobą jakieś skutki uboczne, ale, pomijając lekki ból głowy, wszystko było w porządku. Tylko ja byłam cholernie zdenerwowana całym tym przedstawieniem.
- Skąd się znacie?
- A czy to ważne, babciu? Wpadłam tylko na chwilę, żeby…
- Poznałyśmy się przez Internet – przerwała mi Marta. Posłałam jej przestraszone spojrzenie i mentalnie kazałam jej się zamknąć, ale chyba nie usłyszała, bo ciągnęła dalej. – Rozmawiamy ze sobą od dwóch lat i postanowiłyśmy się spotkać. Widząc pani spojrzenie podejrzewam, że martwi się pani o swoją wnuczkę. Nie ma takiej potrzeby. Potrafię zadbać o najbliższych, więc jest ze mną całkowicie bezpieczna.
Poczym objęła mnie i posłała kobiecie uspokajający uśmiech. Babcia spoglądała na nas przez chwilę i skinęła lekko głową. Nie chcąc marnować okazji, powiedziałam:
- Wspaniale. Wychodzimy na spacer. Będziemy wieczorem.
- Do widzenia! – krzyknęła Marta ruszając za mną. – Miło było panią poznać.
Westchnęłam cicho, zastanawiając się z czym jeszcze przyjdzie mi się dzisiaj zmierzyć.
**
Zapadał już delikatny zmrok, a my siedziałyśmy na ławce w parku, odpoczywając i kończąc jeść. Nie było tu wiele do oglądania, ale Marta nie narzekała. Przez cały dzień chodziłyśmy, trzymając się za ręce. Rozmawiałyśmy o wszystkim co tylko przyszło nam do głowy. Kilka przerw na płomienne pocałunki napełniło nas pozytywną energią. Byłyśmy zmęczone, ale szczęśliwe.
- Chyba powinnyśmy wracać do domu – powiedziałam.
- Jeszcze chwila. – Marta spoglądała na migoczące na niebie gwiazdy.
Wyglądała uroczo. Serce ścisnęło mi się na myśl, że już jutro musi wyjechać i nie wiadomo, kiedy znów się spotkamy.
- O czym myślisz?
- O tobie – spojrzała na mnie, a ja przysunęłam się bliżej i oparłam głowę na jej ramieniu.
- A co dokładnie?
- Dokładnie – mruknęła, obejmując mnie – to o tym, że już zaczynam za tobą tęsknić.
Uniosłam brwi i uśmiechnęłam się szeroko.
- Mój Boże, to brzmi jak kwestia z jakiegoś taniego romansidła.
Uderzyła mnie lekko.
- A ty zawsze potrafisz zepsuć nastrój.
- No wiesz co! – roześmiałam się i podniosłam głowę do pocałunku. – Też będę za tobą tęsknić.
Nie zdążyłam dotknąć jej ust, kiedy nagły krzyk rozciął powietrze:
- KASIA! To ty?!
Kurwa mać - pisnął głosik. Zgadzałam się z nim w zupełności.
**
- Wcale nie musiałaś im mówić, że planujemy ślub!
Marta nie zwracała na mnie uwagi i leżąc na łóżku, spokojnie przeglądała gazetę. Ze złością rozczesałam włosy i rzuciłam szczotką na biurko. Podniosła na mnie wzrok.
- Warto było. Widziałaś, jakie mieli miny?
- Tak. Tylko że teraz nie będą dawali mi spokoju.
- Och, przestań – mruknęła zirytowana, odkładając czasopismo. – Chodź do łóżka.
Rzuciłam jej zimne spojrzenie, ale posłusznie zgasiłam światło i wsunęłam się pod koce. Po chwili poczułam, jak delikatnie gładzi moją szyję.
- Przepraszam – szepnęła. – Nie gniewaj się.
Odwróciłam się do niej i przysunęłam bliżej.
- Nie gniewam się.
I tak było w rzeczywistości. Byłam w stanie wybaczyć jej wszystko za to uczucie, które mnie wypełniało, gdy byłam przy niej. Uczucie bycia chcianym.
DZIEŃ CZWARTY
Stałyśmy na peronie, obserwując, jak pociąg, którym miała odjechać, wolno wtacza się na stację. Przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła mocno.
- Spotkamy się jeszcze? – spytałam cicho
- Tak. Musimy. Teraz ty przyjedziesz do mnie.
Zamrugałam, wycierając zbierające się w kącikach oczu łzy i pocałowałam ją po raz ostatni. Tak jak obie lubiłyśmy. Przy tych wszystkich gapiących się ludziach. Innych słów pożegnania nie mogłabym z siebie wykrztusić.
Chwyciła swoją torbę i, uśmiechając się do mnie smutno, pogłaskała mój policzek. Przez chwilę stałyśmy w milczeniu. Marta skinęła mi głową i ruszyła w stronę wagonów, znikając w jednym z nich.
Odwróciłam się i szybko opuściłam dworzec.
W najbliższym kiosku kupiłam paczkę cytrynowych cukierków i odeszłam w stronę czekającego na mnie autobusu.
Koniec
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez carietta dnia Nie 1:52, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Draconia Maleficia
Bad Admin
Dołączył: 20 Paź 2010 Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Józefów
|
Wysłany: Nie 13:32, 07 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Carr, kochanie, ja już Ci ten tekst komentowałam, ale napiszę jeszcze raz... Dziękuję za to, że dałaś nam kawałek "siebie". To o wiele trudniejsze niż pisanie w jakimkolwiek fandomie - opisać własną historię. Pomimo żalu, może nawet złości, ująć w opowiadaniu też dobre momenty, opisać je tak, by czytelnicy nie wyczuli uczuć, targających Tobą, gdy wszytsko się skończyło...
Tekt jest bardzo dobry, może nie jakiś horror, ale mnie i tak trzymał w napięciu, byłam ciekawa jak się skończy:)
Końcówka baaardzo mi się podobała, zostawia dużo pola dla wyobraźni. A raczej zostawiałaby, gdybym nie wiedziała, jak skończyła się Wasza historia...
Cóż mogę powiedzieć? Także coś osobistego:)
Źyczę Ci kochanie, by następne Twoje yuri było bardzo, bardzo, bardzo optymistyczne... I żeby miało dobre zakończenie:)
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Draconia Maleficia dnia Nie 13:32, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|